12 sierpnia 2009

tęskno mi Panie...

+
Pakuję się, pakuję i spakować nie mogę.... no bo jak? kiedy u mnie na co dzień 38 stopni a w Wawie i jej przyległościach ok. 18 tylko...... Zimowe ciuchy mam w piwnicy schowane......
ale nie o tym miałem pisać....
Byłem też dziś na spacerze i uświadomiłem sobie, że .... chyba będę tęsknił za tym całym Rzymem. Sam nie wiem dlaczego? - tak dokładnie....
Może za codziennie rano "wzdychanym": Święty Piotrze, módl się za nami!!! patrząc w tym samym momencie na wzrastającą ponad poziom całego Rzymu kopułę Michała Anioła...
może za kompletą sprawowaną w celi Świętego Dominika??? a może i nawet za tym upałem, który sprawia że człowiek na sobie nosi przewiewne rzeczy??? i jego przyjemnym wieczornym "chłodzie" na Trastevere, przy fontannie przed bazyliką Matki Bożej (Kościołem tytularnym kardynała Glempa....)???
nie wiem za czym jeszcze????
ale to mnie pociesza, że zaczynam już dziś (choć jeszcze nie wyjechałem) tęsknić, bo to znaczy że zżyłem się z tym miejscem....

11 sierpnia 2009

łapiąc żółwia

+
no coz.... Sierpien to w Rzymie miesiac urolpowy. Wlasnie wrocilem z zakupow, poniewaz i ja sie wybieram na wakacje, ale zakupy byly nieudane, bowiem polowa sklepow zamknieta "per ferie" tzn. z powodu urlopu. Wydawac by sie moglo, ze przeciez w sierpniu przyjezdzaja do Rzymu tlumy turysto-pielgrzymow.... Nawet specjalnie dla nich, lub przez nich w wielu trattorio-pizzerio-baro-knajpo-restauracjach popodnoszono ceny. Doswiadczylem tego na wlasnej skorze, bo byli u mnie znajomi z rodzinnego Szczecina i razem wedrowalismy po zaulkach Rzymu. Parokrotnie sie zdziwilem wielce, bo w moich ulubionych miejscach (tanich) bylo drozej niz zwykle lub doliczano magiczne napiwki za obsluge.... czego w ciagu roku nigdy tam nie spotkalem..... No ale to sa wlasnie koszty zycia w "turystycznej mekkce" [czy jak to sie pisze].
Nie ma co .... wyjezdzam wiec na wakacje do Polski.
Jade od 13 sierpnia do 8 wrzesnia. Podroz rozpoczne [po uprzednim zahaczeniu "po drodze" Zurychu, bo tak taniej....] od Warszawy. Tam mam zamiar swa obecnoscia zainaugurowac Jarmark Swietego Jacka na Freta. POZDRAWIAM W TYM MIEJSCU SERDECZNIE ORGANIZATOROW!!! a potem jak na stolice przystalo celebrowac Uroczystosc Wniebowziecia Najswietszej Maryii Panny, dzien wojska polskiego i rocznice Cudu nad Wisla... Nie wybieram sie z tej okazji na koncert Madonny [co juz pisalem pere postow wstecz] ani na zadna kontrmanifestacje....
Potem odwiedze Krakow.... a dokladniej grob Swietego Jacka w dniu jego Uroczystosci 17 sierpnia. Uczynie tym samym drge podobna do jego, bowiem Swiety Jacek wyruszyl ze Swietej Sabiny i trafil do Krakowa. W Swietej Sabinie przyodzial go w habit sam Swiety Dominik a dzialo sie to w kaplicy, gdzie obecnie codziennie celebrujemy Nieszpory z Godzina Czytan. Czasem jak nie za bardzo rozumiem psalmow po wlosku, to katem oka spogladam na tablice, ktora o tym wydarzeniu mowi i ...: Czy oby na pewno, Swiety Jacek rozumial co do niego po wlosku mowil Swiety Dominik? Choc ciekawe po jakiemu sobie gaworzyli? Jacek - Polak, Dominik - Hiszpan, Rzym, klasztor i ziemia na ktorej lezy to - Wlochy, a owczesnie obowiazujacy jezyk Kosciola - lacina... Pewnie Swiety Jacek rozumial z tego wiecej ode mnie i moze nawet przez to zostal swietym, a mi..... jeszcze do tego brakuje....
Wracajac do moich wakacji....:
Za Krakowem, na wyciagniecie reki sa gory: ciche (prawie lub na swoj sposob) a tam niedaleko Hermanice, gdzie piecze nad budowa badz remontem kosciola dzierzy o.Krzysztof Ruszel z mojego nowicjatu..... Odpoczne sobie tam u niego pare dni; tak po swojsko-polsku z jajeczniczka na sniadanie? biala kielbaska z grilla?? talerzem zurku???
Z Hermanic, poprzez znowu Warszawe, gdzie "obloczyny" kolejnych nowych Dominikanow [moment niemal historyczny- nowicjat pierwszy raz na Sluzewie] [chyba moge ??? ZAPRASZAM DO UCZESTNICTWA W TYM WYDARZENIU sobota; 22 sierpnia 2009 godz. 12] i po zabraniu z Fretowskiego strychu, porzuconego tam przeze mnie przed wyjazdem ubostwa; 23 sierpnia udam sie do domu rodzinnego i Szczecina.
Tam.... zobaczymy co sie wydarzy. Rzecz pewna i zgodna z paruletnia tradycja wycieczka do ZOO z mym siostrzencem (5 lat). Przez tydzien dzierze role "I wujka" i opiekuna!!! Moze uda sie jeszcze wyskoczyc z C-TEAM na jakas meska wyprawe na grzyby??? noc pod namiotami na wyspie jeziora??? albo nawet w 5-ciu do czestochowy??? czy nawet promem na Bornholm :) [jesli tylko ichnie malzonki na to zezwola.... a mnie zakonnikowi to one na wszystko pozwalaja :) i dzieki temu z przyjaciolmi mozemy zaszalac jak za starych dobrych czasow.....] ale na pewno ZNAJDE CZAS w wakacje na wyprawe do Poznania!!! Tylko kiedy??? nie wiem tego, [Poznaniacy strzezcie sie!!!]. Na pewno przed 6 wrzesnia, bo wtedy znow do Warszawy i powrot do rzymu na 8 wrzesnia [dla oslody przez Dortmund tym razem].

Ot to moje plany wakacyjne.... ktos ma ochote sie na cos dopisac/zapisac???

8 sierpnia 2009

Ojcze Dominiku !

+
Uczestnicząc we Mszy Świętej w Sabinie, każdego poranka deptam leżącego na ziemi, pod moimi stopami Dominika. Uświadomiłem to sobie jakiś czas temu.... Choć jego grób znajduje się w Bolonii, to a Sabinie można stąpać po ziemi, po której On na pewno chodził, ziemi na której leżał, gdzie się modlił... Jest tak ponieważ środek stall w kościele to miejsce gdzie noce na modlitwie spędzał najczęściej. Mówi o tym fragment średniowiecznej posadzki-tablicy, w miejscu, gdzie On się zawsze modlił. Modlił leżąc na ziemi obejmując swymi rozłożonymi jak na krzyżu rękoma; złożone pod ziemią relikwie rzymskich męczenników. Obejmując równocześnie wszystkie intencje, obejmując modlitwą swych braci, obejmując wreszcie grzeszników.
Jakiś czas temu dopiero uświadomiłem sobie, że idąc do Komunii zawsze stąpam po tej płycie. W niejednym pewnie kościele, w niejednym zgromadzeniu czy zakonie, miejsce to było by odgrodzone "złotymi" łańcuchami jako wyjątkowa pamiątka po założycielu... a u dominikanów ten fragment posadzki to nic nadzwyczajnego. Wszyscy po tym stąpają, wydaje się że mało kto zwraca na to uwagę.... ale dla mnie tak jest lepiej, bo jest to wyjątkowa żywa wciąż pamiątka po założycielu, niezamknięta w pancernej szafie, można ją codziennie dotknąć. Żywa, bo przypominająca mi od chwili gdy na nią zwróciłem uwagę o mojej profesji zakonnej. Leżąc wtedy na ziemi pośród stojących obok braci mówiłem słowa profesji zakonnej. Wtedy to było na odwrót: ja leżałem, a oni jakby stąpali po mnie. Ostatni raz gdy je mówiłem [w lubianym bardzo przeze mnie Poznaniu :) ] "...Bogu, Najświętszej Maryii Pannie, Świętemu Ojcu Dominikowi...".
Tak samo jest podczas święceń kapłańskich, gdy bracia leżą na ziemi a w murach kościoła rozbrzmiewa wołanie "Święty Ojcze Dominiku módl się za nami...".
Potem wyświęceni kapłani celebrują Mszę Świętą a ja znów przystępuję do Komuni. Przystępuję i znów deptam nogami Dominika, który na tej posadzce leży i wznosi modlitwę do Nieba....

Ojcze Dominiku módl się za nami!
Ojcze Dominiku módl się za czytelnikami tego bloga ;)