10 kwietnia 2009

Wielki Czwartek/Sacro Giovedi


+
Wielki Czwartek rozpocząłem od lekkiej reformy w tradycji włoskiej, bo postanowiłem w czasie Tridum nie pracować w "niepotrzebnych" rzeczach, czyli zamknąłem na ten czas "sklepik" i na pytanie braci czemu jest zamknięte odpowiadam: jak to czemu? jest Święte Tridum, dziwią się mojemu postępowaniu, ale nie protestują, wiec zaczynamy tworzyć nową tradycję w Sabinie. Więc znalazłem czas na świętowanie i rozważanie największej z tajemnic wiary.
Rano oczywiście była Msza Krzyżma w Bazylice Św. Piotra, uczestnictwo w której z moja modlitwą ofiarowałem za moich braci-kapłanów, których dłonie codzień sprawują tę ofiarę. Niestety moje uczestnictwo w tak wielkich uroczystościach pokazuje jak bardzo w mojej głowie jest zakorzeniona "zakrystyjność", bo widzę od razu jakie naczynia mają na oleje świete, czym obmywają nogi, jak się do tego "przepasują" i tysiąc innych pomysłów do upiększenia i "odtajnienia" liturgi. Ciekawe czy kiedys o tym zapomnę... to chyba "zboczenie zawodowa"!
Wieczorna liturgia oczywiście odbywała sie już w domu razem z braćmi. Ku wielkiej uciesze w tym roku uczestniczyło w niej wielu, że nawet..... orantów zabrakło!!! Oczywiście był też kłopot z odnalezioniem 12 czystych nóg w kościele (zaznaczem tutaj tylko, że na liturgi ludzi było NA PRAWDE NIEWIELE, jakieś 50 osób...) a obmycie nóg odbywało się po raz pierwszy od wielu lat (?). Od początku trzech ojców dzielnie tworzyło naszą scholę, organista był za całą orkiestre (choć gra całą Mszę - nie zamilkł po odśpiewaniu Glorii), w połowie Mszy odnalazł się nawet ochotnik do kadzenia i świeccy do poniesienia akolitek w procesji do: "prawie ciemnicy". Swieccy okazali sie być Polakami i to z królewskiego rodu.... powiększaja się moje znajomości? Może się okaże, że świateczne śniadania zacznę jadać przy królewskim stole.... Strasznie brakowało mi głosu kołatki podczas procesji, ona zawsze tak wiele mówiła...
Ogólnie z o.Wojciechem (Polska) spodziewaliśmy sie czegoś gorszego. Był jakby program minimum, ale cały. Jednak co znaczy minimum w przypadku liturgii?
Bywały momenty kiedy autentycznie "rozumiałem" co sie dzieje. Rozumiałem pod względem językowym, ale i poznawania tajemnicy Wielkiego Czwartku. Jak to dobrze, że mógł on się skończyć dopiero o 24.30 kiedy zamykano kościół. My zamykamy o 24.30, bo jesteśmy jakby na wsi, te w centrum rzymu są rzeczywiście otwarte przez całą noc. (Poznałem też tajemnicę tłumów wyjazdów do Rzymu na Święta... poprostu wtedy kościoły które się tylko zwiedza są otwarte w nocy. Jak można sie modlić, kiedy co 5 minut jakiś; nazwijmy go: pielgrzym - rozświetla całą bazylikę wrzucając 1 euro do automatu?).
Buona Pasqua!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz