5 października 2009

odkurzając kulturę w autobusie

+
Historia którą przytoczę wydarzyła się prawdziwie..... w dodatku dziś (wczoraj, bo znów już po północy...). Podobieństwo osób wcale nie przypadkowe, autentyczne:
Oto co udało się dojrzeć naszym oczom i usłyszeć naszym uszom.... (naszym, bo aktualnie podziwiam Rzym po raz.... enty w towarzystwie o.Dawida K. OP z Krakowa, (mojego współbrata z nowicjatu... i nie tylko), który realizuje właśnie wizytę Apostolską w Rzymie, więc i ja się nań "załapałem" stanowiąc dla niego osobistego przewodnika. Otóż:
Podróżując autobusem, po zatłoczonych ulicach niedzielnego Rzymu. Porankiem, jeszcze przed Mszą Świętą, wsiedliśmy do owego "pullmana" nr.170 (czyt. autobusu komunikacji). Na jednym z przystanków kierowcę "zaczepił" młodzieniec, zadając mu pytanie, czy tą właśnie linią dojedzie do...... Obruszony kierowca odwrzeszczał na niego, że może by tak najpierw: "BOUNGIORNO.... BUONA DOMENICA..... SCUZATE...." co oznaczać by miało nie mniej nie więcej: Dzień dobry... Miła niedziela... Przepraszam....... bo Włosi to choć "brudny" naród to pokrzyczeć Dzień Dobry, i Miłej Niedzieli sobie polubi i nigdy tego nie za wiele...... Potem zachowanie owego "przechodnia" było szeroko komentowane w jadącym dalej autobusie.... Podsumowując:
Trochę kultury nikomu nie zaszkodzi.... Nawet ja juz tego skorzystałem, bowiem: tego samego dnia, popołudniu wybraliśmy się z Dawidem na wycieczkę (....lub pielgrzymkę) na Monte Cassino i do Tomaszowego Aquinu leżącego 10 km. wcześniej.... Problem jeden, jedyny był z wjazdem z owego Aquino na autostradę, więc Jarek (czyt.: ja) widząc na ulicy sympatycznego, prawdziwego Włocha udał się z serią zapytań jak tu wyjechać na autostradę..... Pan Bóg chyba sprawił (oczywiście za wstawiennictwem Św.Tomasza, którego dom chwilkę wcześniej nawiedziliśmy), że błysnął mi przed oczyma ów kierowca porannego autobusu i jego: Boungiorno, etc.... Od razu nasz dialog zrobił się dłuższy i o niebo lepszy ...według mnie, a Pan Italiańczyk z uśmiechem na twarzy i szeroko rozpościeranymi rękoma udzielił na prawdę wyczerpującej odpowiedzi. Wydaje mi się, ża zaistniała rano sytuacja sprawiła, że stanę się lepszy. Chciałbym, żeby ów jegomość z autobusu "pojawiał mi się przed oczyma" jak najczęściej, bowiem to poprawia samopoczucie nie tylko pana kierowcy w niedzielnym autobusie i w dodatku w gorącym, zatłoczonym Rzymie - ale poprawia na pewno moje samopoczucie i to podwójnie: raz jak sobie przypomnę tę sytuację a drugi raz w chwili gdy widzę przed sobą za każdym rozkrzyczanego z wielkim zamaszystym ruchem rąk: Boungiorno, Buomna Domenica..... czy też Auguri!!! rodowitego Włocha.... Ot to: Bella Italia, Non che problema....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz