24 września 2009

+

+
Dziś (choć już po północy) zbiegły się dwie rzeczy, które chciałem opisać..... jedna to moja wizyta w San Giovanni Rotondo, w związku z Uroczystością (kalendarzowo wczoraj) tegóż Świętego.... a druga to.... żałoba narodowa... trwająca w Polsce również i wczoraj. Jako, że zbiegła się ona również z żałobą narodową ogłoszoną we Włoszech (poniedziałek) ale nie chciałem o tym pisać podczas jej trwania jeszcze w Polsce.
Z racji, że pora już późna, napiszę na razie tylko o drugim temacie.
We Włoszech żałoba, była wprowadzona z powodu śmierci sześciu włoskich żołnierzy poległych w Afganistanie. WSZYSTKICH chyba tutaj ta wiadomość BARDZO dotknęła. Dniem żałoby stał się poniedziałek. Poniedziałek był bowiem dniem wspólnych uroczystości pogrzebowych. Z tego powodu w metrze zrobiło się na prawdę czarno (od koloru ubrań wszystkich niemal pasażerów... kto się wyrózniał kolorem to raczej mówił inaczej niż po włosku...). Uroczystości rozpoczy się o godz. 11 w Bazylice Świętego Pawła. O godz. 11 zatrzymały się na chwilkę całe Włochy. Sklepy, restauracje pozamykano przepraszając nawet turystów... autobusy, tramwaje się zatrzymały.... Chwila w której rzeczywiście było czuć jedność narodu, dla wszystkich ich postępowanie było oczywiste, naturalne. Ulice zabarwiły się kolorami flagi narodowej, dlatego, że polegli jeszcze mogli pożegnać Rzym a i rzymianie mogli ich pożegnać, podziękować..... Wzdłuż trasy przejazdu konduktu roiło się od stojących ludzi, którzy wyszli z pracy....albo specjalnie stali i czekali kiedy przejedzie kondukt.... przypominało mi to na Polskę podczas papieskich pielgrzymek... Nie da się zapomnieć widoku, kiedy machali im na pożegnanie, puszczali "całusy", machali przyniesionymi spacjalnie flagami, a w dodatku na wszystkich słupach, latarniach flagi były zawieszone tak, że "chyliły im czoła"...
W poniedziałek rzeczywiście odczuwało się jedność, trwającą może i niezbyt długo parę chwil, pół dnia, ale nie dawało się zapomnieć o tym, że jest rzeczywiście żałoba narodowa...
Przeciwwagę tu czynić może żałoba narodowa w Polsce..... trwająca dwa dni.... jednak niezbyt wielu na nią zwróciło uwagę... Stróże urzędów publicznych w ramach swoich obowiązków zciągnęli flagi do połowy masztów, inne przepasano kirem... najważniejsze pare sekund z tego czasu (a nawet dokładnie rzecz biorąc jeszcze sprzed faktycznej żałoby) to te kto... zatańczył, zaśpiewał.... czy co jeszcze innego zrobił czego nie powinien...? Nie wiem kto? Nie o to mi chodzi; jestem z nim czy przeciwko.....? Chodzi mi o to, że te dwa dni w Polsce chyba skupialiśmy się na drugim i to wcale niekoniecznie tym poszkodowanym, zmarłym, poległym, dla którego została tak naprawdę ustanowiona ta żałoba. [Być może jest to wina tego, że w Polsce przemysł górniczy w porównaniu do Włoch jest bardziej rozwinięty, więc i tego typu wypadków jest więcej a i dlatego sam fakt ogłaszania żałoby jest znacznie częstszy...] Patrząc samemu na przeżywane przeze mnie wcześniejsze w Polsce żałoby narodowe to są one nieporównywalne z tą Włoską i właśnie dlatego wydaje mi się, że tutaj są to chwile, kiedy pamięta się o ich "bohaterach", sami zwykli obywatele o to dbają, zabiegają; natomiast w Polsce to sa to chwile zwłaszcza wymuszone wręcz, jakby stanowiły do rzeczy zdecydowanie nieistotnych, nieważnych w chwili jakiejkolwiek śmierci.
Wieczny Odpoczynek racz Im dać Panie a światłość Wiekuista niechaj im świeci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz