13 maja 2009

samoCHODEM ?

+
OJEJ... rzeczywiście nazbierało się trochę zaległości....

Wszystkim chyba wiadomo, że jazda samochodem po Rzymie wzbudza u kierowców 'zagranicznych" wielkie emocje. Teraz ja też sie do tych kierowców zaliczam. Mianowicie, pewnego pięknego dnia (bo tu według mnie wszystkie są piękne od dłuższego czasu) wybrałem się na rozpoznanie terenu właśnie samochodem.... Po paru minutach przejąłem inicjatywę :"Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?...." polegającą na tym, żeby gonić tych z przodu i uciekać przed tymi z tyłu..... Problem robił się jedynie w miejscach, gdy nagle ulica czteropasmowa stawała się dwu pasmową... albo nagle jedna ulica zmieniała się na trzy ulice biegnące równolegle, gdzie na ich końcu było jednak inaczej.... tak to jest bez znajomości miasta.... Ciekaw jestem co zrobiłby niejeden z was w sytuacji gdy jedziesz prosto a tu znak, a nawet dwa na jednym słupie: zakaz wjazdu i nakaz jazdy na wprost???? [niestety wtedy nie miałem aparatu przy sobie a następne próba dotarcia w to miejsce okazała się bezskuteczna....]. Rozwiązanie przyszło po krótkiej na prawde chwili, gdy z tyłu pojawił się ktoś i nagle zaczął trąbić na mnie dając tym samym do zrozumienia, że mam jechać.... cóż tak tu jest!
Inną wielka ciekawostką jest ilość samochodów jeżdżących "na niebieskim sygnale"; oznakowane ale i jeszcze więcej nieoznakowanych... Ciekaw jestem jaki jest klucz w ustępowaniu im pierwszeństwa??? Może kiedyś będzie mi dane to zrozumieć.
W tym miejscu chciałem się jeszcze przyznać do jednej sytuacji, a mianowicie, gdy w myśl mojej zasady: "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz...?" gnałem co sił po jakiejś corso aż w ostatniej chwili się zorientowałem, że muszę skręcać w lewo... w następnym ułamku sekundy, że jeśli w lewo to mam czerwone a zielone jest akurat na moim pasie - prosto... i w końcu zdecydowałem się zatrzymać ale niestety blokując prawie dwa pasy.... i już jak się zatrzymałem to... za mną zaczął migotać niebieski kogucik.............................................
Jednak nie było tak źle jak myślicie..... Zostałem uznany za rodowitego Włocha i Rzymianina (takie też rejestracje przecież ma nasza staruszka Corsa)!!! Panowie grzecznie poczekali aż ja pojadę sobie na moim zielonym, im zaś zielone zmieni się na czerwone i będą czekać dalej.... Jednak obiecałem sobie, że nie ma lekko - nie jestem Włochem! Trzeba jeździć tyle, ile prawo dało a nie jak..... i od tamtej pory staram się być w tej kwestii lepszy!
Kolejne wyjazdy były tego dowodem. No może jednak nie 60, ale odrobinę więcej niż można.... ale bez przesady; mogą sobie ci z przodu pojechać, a ci z tyłu poczekać, chyba, że im się na prawdę śpieszy to przecież można wyprzedzić; chyba, że jest to tylko dwupasmówka, zamieniona na parking (do tego stopnia, że ledwo jeden sie mieści) bo i to jest tutaj normą.... A ja wciąż mam przed oczyma sytuacje, które obserwowałem na własne oczy i w której dwa razy było mi uczestniczyć w Mediolanie (wszak przecież jest to włoskie również miasto!), że tramwaj nie mógł jechać i pasażerowie szli dalej na pieszo, bo ktoś ... zaparkował a pan motorniczy czekał cierpliwie, aż ów prawie kierowca się zjawi i spokojnie odjedzie sobie, aby i komunikacja tzw.zbiorowa mogła jechać dalej! (a nie było to wcale 5 minut tylko...)
Kończąc zaś ostanie słowo o niektórych Polskich współbraciach, którzy po pierwszej wycieczce samochodowej postanowili jednak prawo jazdy schować głęboko w szufladzie...

P.S. dzisiejsza fotka nie jest przypadkowa; dziś jest 13 maja - FATIMA a ja to zdjęcie zrobiłem w mediolańskim metrze. Tak mi się radośnie wtedy zrobiło gdy pomyślałem, że w dzisiejszych czasach Matka Boża pewnie by wybrała metro zamiast osiołka....

CARISSIMI, CI VEDIAMO DOMANI, BENE!

1 komentarz:

  1. ostatnie zdanie oznacza:
    KOCHANI, SIĘ WIDZIMY (PO POLSKU BY BYŁO-CZYTAMY) JUTRO, DOBRZE!

    OdpowiedzUsuń