3 kwietnia 2009

2 kwietnia

+
Ostatnimi dniami rzeczywiście było/jest w Rzymie dużo Polaków. Wszędzie słychać polską mowę (od podziemnego metra zaczynając, przez wszystkie schody w Rzymie aż do dość wysoko położonej na wzgórzu św. Sabiny. To miłe. Przypominają mi się sytuacje, kiedy zmieniając jakieś miast cieszyłem się na widok znajomo brzmiącej rejestracji samochodowej, a potem, po powrocie jak są wszystkie znajome, to człowiek sie cieszy ilu tu znajomych przyjechało.... Choć w tym roku w już 4 rocznicę śmierci Jana Pawła (przepraszam, ale nie lubię tego wszędzie pieszczotliwie brzmiącego odejścia do domu Ojca) w Rzymie za wiele się nie działo, była tylko Msza celebrowana przez Benedykta, na którą zaproszeni zostali zwłaszcza młodzi włosi (wejściówek dla polaków nie było zbyt wiele). Była też oczywiście rano Msza w grotach watykańskich, przy grobie Jana Pawła z udziałem jego byłych bliskich współpracowników, lekarzy z polikliniki Gemelli, polskich księży... celebrowana przez Kard. Dziwisza, który celebrował ją bardzo wzruszony co chyba wszyscy rozumieją... i w modlitwie wiernych (gdzie każdy mógł dodać swoje wezwanie) z jego ust padło pierwsze: o kanonizację, by była w czasie kiedy Benedykt uzna za stosowne, kiedy wsłucha się w Ducha Świętego... no właśnie, Ducha Świętego a nie tylko emocje nas pokolenia, które jest młodsze zdecydowanie niż Kościół, niż historia ponad 2000 lat. To tak według mnie... nie ważne czy za rok, czy rok i dwa dni, albo lat siedem. Ważne, że będzie, ważne, że On-Jan Paweł wciąż działa w nas zostawionym słowem, no i pewnie też już działa "z okna domu Ojca", bo nic tu innego nie potrafię napisać.
Tak było wczoraj...

Przedwczoraj:
jasne że żartowałem....
ale żartowałem tak nie tylko tutaj na blogu, bo zaczęło się od tych właśnie żartów w klasztorze. Choć wszyscy tutaj żałowali by bardzo że wyjeżdżam (podobno), to jednak dali się nabrać.... a ci co się nie dali nabrać to po prostu nie rozumieją dobrze włoskiego..... którym ja do nich mówię!!!
Ale fajnie było, choć od rana byłem grzeczny, bo myślałem, że oni nie maja Prima Aprile (choć tak się mówi wczorajszą (przed-) datę. Podczas śniadania jednak się o tym dowiedziałem, żę mają.... i poszedłem w ruch z tymi żartami. Potem ośmieliłem się to napisać na blogu, i w końcu na naszej (waszej, bo polskiej) klasie. Zewsząd doszły do mnie odpowiedzi zasmucenia. I mnie to bardzo mocno cieszy!!!! że wy się temu smuciliście!!!!
więc teraz na koniec kolejnego scriba na prawdę i prawdziwie po włosku :
A PRESTO!
a że wczoraj miałem problemy z komputerem, to piszę o tym dzisiaj.... zresztą w związku z nad wymiar wczesną pobudką (4.30) cały dzień chodziłem do tyłu.... ale jeszcze jedno wam powiem: na placu świętego Piotra juz wczoraj zaczęli sadzić drzewa na niedzielę palmową. Tak, drzewa nie palmy ale na szczęście drzewa oliwne.

2 komentarze:

  1. Dawno tu nie zagladalam i nie mialam okazji dac sie nabrac a tez pewnie dopisalabym ze fajnie byloby zobaczyc Cie Bracie na polskiej ziemi...

    No nic ucz sie pilnie Italiano! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. coraz bardziej mi piace italiano...

    OdpowiedzUsuń