1 kwietnia 2009

no i ...szkoda

+
wczoraj wrócił o.generał....
Dzisiaj rozmawialiśmy o moich postępach, które skończyły się oznajmieniem, że to koniec... później rozmawiałem z o. prowincjałem i cóż.... Generał choć jest najwyższym przełożonym Zakonu to wsłuchuje się w głos braci. Teraz wsłuchał się w głos Prowincjała i w związku z zapotrzebowaniem okazało się, że w czerwcu wracam do Was do Polski... a do rzymu przyjedzie ktos inny.
Skoro tak to niech będzie! i teraz dostrzegam, że chyba mi szkoda, bo choć tęskniłem do Polski to taka szansa, by w końcu nauczyć się jakiegoś (czytaj: włoskiego) języka się kończy. Na pytanie jak jest zawsze odpowiadałem, że (w rymie polskim - częstochowskim): piano, piano = italiano. No cóż... szkoda. Juz tutaj zacząłem się "rozmażać", bo w końcu to kraje południowe, jakby tropikalne.... ale sam się na początku bałem podjąć wyzwania, a teraz jakoś tak mi smutno... Patrząc na to, że w identyczny sposób podchodziłem do wyjazdu do Włoch (jak to? ja? niemożliwe....) zostaje we mnie jednak promień nadzieji, że się uda, Pan Bóg w tym też ma swój udzieł - pomoże. Jedyny plus tej całej wiadomości, to to, że rozwiązała sie sprawa mojego urlopu... kiedy??? no i wystarczy mi tylko pociąg (choć normalny polski, nie taki szybki jak do Milanu...)
Jednak postanawiam się nie poddawać i niezamierzam się oddalać od włoskiego, tym bardziej, że to jeszcze ponad trzy miesiące.... Zobaczymy jak szybko potem się "odstawię", że rozmawiać z kimś to bardzo prosta sprawa, że przy tym nie trzeba się tak bardzo skupiać (jaki czas, końcówka, rodzajnik...). Będzie wszystko takie proste.... na wyciągnięcie ręki...
Jest to też na pewno nowe wyzwanie, którego tak jak i wyjazdu trzy miesiące temu się nie spodziewałem, a w dodatku to nikomu w zakonie tego się głośno nie życzy... tylko desperaci chcieli by to robić i jak ktoś chce to na pewno nie będzie robił :). Ja nie chciałem, więc będę robił... Podobnie było z Włochami... jechać tam bez znajomości jakiegokolwiek obcego języka w XXI wieku????? ani włoskiego, ani angielskiego, ani.... tylko polski. Teraz juz wiem, bo nawet sacro-przewodniki coraz rzadziej sie spotyka we Włoszech, no cóż czas polski się skończył ze zmianą papieża? To jest polska wiara? Musimy nad tym dużo pracować... żeby pokolenie JPII trwało, zwłaszcza polskie, bo w innych krajach jakoś tak o tym sie nie mówiło pokolenie GPII...
wiec, A presto!!!
aha, bloga będę pisał, bo spodobała się mi ta zabawa, tym bardziej, że jego czytelnicy są z różnych miast Polski (oj nie tylko....) tylko, że będzie on o tym co robię w Zakonie jako..... (oczywiście na ile klauzura mi na to pozwoli i nie będzie to narażać "intymności" polskiej prowincji)

6 komentarzy:

  1. no szkoda... :( ale Pan przygotowuje zawsze niespodzianki ale smutek człowieka zostaje i jest to zrozumiłe. Andrzej B :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ojoj!!! jak fajnie!!! ja tam sie strasznie cieszę... będzie brat bliżej nas, choc jedynie żałuję, że z Marcinem się wybieraliśmy do brata na jesieni :(

    OdpowiedzUsuń
  3. oj nie wiem czemu nie mogę się podpisać: Magda i Marcin M.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.youtube.com/watch?v=4xAxW64q-WI&feature=related

    "...Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu,
    jaki zadaje sobie pod słońcem?
    Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi,
    a ziemie trwa po wszystkie czasy..." [Koh 1,34]

    OdpowiedzUsuń
  5. no bracie.... żarcik sie udał... myśmy sie też zasmucili i radowali zarazem jak Magda z Marcinem. Cale DA o tym już wie i ciekawi jesteśmy jak brat sie wytłumaczy?

    OdpowiedzUsuń