2 marca 2009

i co dalej...


+
Miniona niedziela minela mi na spotkaniu z Prawdziwy Obliczem, tzn. na pielgrzymce do Turynu.... z Milanu/Mediolanu 140 km. pokonane pocigiem w niecale 2 godziny, podczas ktorej byl czas na rozaniec, koronke i.... nauke wloskiego. Oczywiscie wspomniane rzeczy czynilem przeda wszytkim w sercu tzn. po cichu (...Maryja zachowywala je w swoim sercu...) w przeciwienstwie do tajemniczego anonimowego czarnoskorego wspoltowarzysza podrozy, ktory na caly pociag glosno czytal, cos..... w czym co jaki czas padalo slowo JEZUS.
Nastepnie pierwsze kroki doprowadzily mnie do katedry Turynskiej, gdzie jest przechowywany ow Swiety Calun. Niestety po 40 minutach katedre zamykano (swiety czas wloskiej siesty, lub oszczednosc zakrystianina(?) wiec udalem sie dwie przecznice dalej, na via San Domenico do tegoz kosciola, gdzie znajduje sie dom nowicjatu wloskiej prowincji. Obecnie w nowicjacie sa 4 bracia....
i znowu powrot do Katedry..... dluzsza chwila skupienia, podczas ktorej niestety poczynilem pewne obserwacje: otoz przy samym Calunie brak jest jakiejkolwiek o nim informacji (jak w kazdym muzeum) a wszyscy turysci jej spragnieni zagladaja do wylozonego obok Pisma Swietego. Zagladaja i cos czytaja, jeszcze nie wiedza z jakiej ksiazki.... cos czytaja a czytaja Slowo Boze... i zastanawialem sie nad tym do ilu z nich ono dociera w ten sposob, przez przypadek. Szukajac informacji ze ten oto Calun..... w tym sarkofagu...... ble, ble, ble..... Czytaja byc moze po raz setny w swym zyciu, byc moze po raz pierwszy, ze "... Bog jest Miloscia", «Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz..." "...Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie...» /czy jakiekolwiek inne zdanie z Pisma Swietego, ktore bylo akurat na tej stronie. W dodatku po przeczytaniu wiekszosc z nich otwieralo te ksiazke na innej stronie.... i znow podchodzila kolejna "przypadkowa osoba"....
a Slowo to stalo sie cialem i zamieszkalo miedzy nami....
W katedrze moglem udzielic drobnej pomocy Polakom napotkanym biorac ze stolika folder po polsku i moc nim nieco objasnic z historii calunu... Potem zagladajac w katedrze do muzeum okazalo sie ze pani "bileterka" jest tercjarka dominikanska i dzieki temu wizyta byla znizkowa, i jeszcze dzwoniac do owego zakrystianina, ktory rowniez jest tercjarzem, udalo mi sie z nim spotkac..... (o zgrozo moj wloski/ uczcie sie prosze zawczasu jezykow!) zobaczyc wlasciwa kaplice Calunu (obecnie jest on w innym miejscu, gdyz 3 lata temu kaplica plonela i jest wciaz restaurowana) by dzwoniac okrutnie dzwonkiem pomoc mu "wypedzic" turystow (brutalnie/po wlosku!!!) i znow zamknac kosciol a potem juz tylko......tylko spoznic sie na pociag !!! Nastepny byl za 2 godziny... ale i tak: Dzieki Ci Panie za to spoznienie!
W drodze powrotnej, w pociagu juz nie bylo modlacego sie murzyna, ja juz z przemeczenia i wrazen nie uczylem sie wloskiego... wrocilem by dzis znowu isc do szkoly, ostatni tydzien w Mediolanie, by dzis znowu rozpoczac kolejny dzien, kolejnego w mym zyciu Wielkiego Postu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz