19 grudnia 2009

bajka z morałem

+
Był to okres przedświąteczny, czyt. Adwentowy. Za siedmioma górami od Rzymu, za innymi siedmioma rzeczami niekoniecznie morzami od Rzymu, kiedy oczywistym stało się, by powstać na Roraty. Poznań ma lotnisko i nawet tanie loty z Rzymu [oj, bardzo tanie :)] no i ma też...... Roraty. Jakie są, można zobaczyć samemu, ale dla ich "stałych klientów" [notabene kościoła budowanego na wzór Bazyliki Św.Sabiny] dostrzegalne są na pewno różnice w ilości uczęszczających. Ja trafiłem w sobotę i bracia tym właśnie mi tłumaczyli "niewielką" ilość osób (500??? przy stałych 1000?). Tak sobie tam, w sprzyjającej atmosferze by się zaraz rozkleić, że "OTO PAN BÓG PRZYJDZIE", pomyślałem, że z tymi roratami w Poznaniu to chyba jest tak jak z mszałem, z którego pochodzą kolekty no nich odczytywane (rzecz widoczna dla siedzących w prezbiterium). Taka stara, stara, oj stara, wersja, a co za tym idzie dość "podniszczona", a biorąc pod uwagę fakt, że to co się starzeje, do tego się po prostu przyzwyczajamy i staje się to wtedy oczywiste, wiec szukamy znów czegoś nowego. Czy może mniejsza ilość uczestników rorat nie jest spowodowana tym faktem??? Przecież tyle lat nie było przeszkód we wstawaniu po godz. 4 i gnaniu (nawet PKP) do OP by o 5.30 śpiewać godzinki i dalej Rorate caeli... więc wczesna pora nie jest argumentem. Wieść gminna niesie, że owym powodem jest sam ceremoniarz: niezmienny od lat, wielki i niezatapialny... Coś w tym jest racji na pewno, ale "są rzeczy, nad którymi się nie dyskutuje". Inna wieść to niezmienne od lat czytanie po kazaniu tekstów Ojców Koscioła z Liturgii Godzin. Mnie one bardzo uwzniosły, bo były po Polsku :) i w dodatku wprowadziły mnie w czas moich rekolekcji [dla których zlądowałem - dosłownie; w Polsce]; ale kogoś kto chodzi na roraty od lat może w nich nic nie zaskoczyć? - tak tez usłyszałem. Magnesem przyciągającym miałoby być śniadanie.... hm, kromka ze smalcem, czy poznańskim gzikiem (pychota, zwłaszcza po roku włoskiego życia bez śniadań), chyba, że ktoś się wybiera na Kresy, bo tam zamiast srogiej zimy: pomidorki, rzodkiewki, ogórki, masełko i oczywiście szyneczka [wiem, ze paru/ jedna para/ oszczędnych poznaniaków się na to połasiło:)]*
ale do rzeczy: Jest jak jest na roratach w Poznaniu, ale nawet jeśli w związku z wszędziebylskim kryzysem było jedynie 500 osób, to ja mam pytanie, czemu w naszej włoskiej bazylice, na codziennej Mszy o 7.15 są 2,3,4 osoby??? Może dlatego, ze tutaj nie ma "wieńcow adwentowych", które mówią o tym za ile tygodni Boże Narodzenie, kiedy Pan przyjdzie i tak na pierwszy rzut oka bez wieńców nie widać kiedy przyjdzie? Czy jeszcze się zdąży?
a po roratach, jak na pierwsza sobotę adwentu przystało na krużgankach pojawiły się dinozaury z Paleolitu (anioły**) i wzięły się do roboty w przygotowaniach do Jarmarku. Z braku czasu w tym roku zadowolili się oni tylko "uściskiem dłoni prezesa" z samej Curii (włoskiej, nie Skłodowskiej); a ów prezes zadowolił się jedynie wspomnieniem swojej tam pracy i odwiedzinami już/jeszcze z Warszawy.
*Pozdrawiam serdecznie V&M i in.
**O pracy takowych aniołów można było poczytać na blogu jakiś czas temu, przy okazji podobnego jarmarku OP w Wawie.

1 komentarz: